Przedwojenne schroniska górskie na starych fotografiach.

Dziś mam taką niespodziankę-ciekawostkę. Kilka starych zdjęć schronisk górskich. Mają one w sobie zatrzymany czas, urok dawnych lat i chociaż w minimalnym stopniu pozwalają dotknąć atmosfery tamtych czasów.  Miłego oglądania !

Do czasu wybuchu II wojny światowej w Polsce istniała sieć schronisk od Beskidu Śląskiego po Czarnohorę. Jedyną „czarną dziurą” był Beskid Niski oraz Bieszczady gdzie nie było ani jednego schroniska. Ostatnim schroniskiem było to na Jaworzynie Krynickiej (Beskid Sądecki) potem długo, długo, długo nic i dopiero schronisko w …….Siankach.

Pierwsze schronisko nad Morskim Okiem.
Pierwsze schronisko nad Morskim Okiem.

Pierwsze schronisko nad Morskim Okiem.

W odpowiedzi na bardzo duży (jak na tamte czasy tzn. jeszcze przed I wojną światową) ruch turystyczny nad Morskim Okiem, Towarzystwo Tatrzańskie podjęło decyzję o budowie tam schroniska.
Zostało ono otwarte 3 sierpnia 1874r. Na uroczystości otwarcia byli m.in. Helena Modrzejwska i Adam Asnyk.
Był to malutki, kwadratowy (5m /5m)  budynek przodem zwrócony do jeziora. Wewnątrz były prycze z siennikami dla gości na stałe przymocowane do ścian. Przy dużej ilości gości rozdzielano izby osobno dla kobiet, osobno dla mężczyzn.
Było to pierwsze schronisko wybudowane w ogóle w polskich górach, a tym samym pierwsze w Tatrach i nad Morskim Okiem. Było to też pierwsze schronisko wybudowane przez Towarzystwo Tatrzańskie. Powstało jeszcze przed I wojną światową, kiedy formalnie Polski nie była na mapie (wchodziła w skład Galicji). Mimo tego Polskie Towarzystwo Tatrzańskie (PTT – dalej będę używać tego skrótu) rozwijało swoją działalność bardzo prężnie z roku na rok – najpierw koncentrując się przede wszystkim na Tatrach, potem na Karpatach Wschodnich i w końcu na zachodzie kraju na Beskidach, gdzie miało konkurencję w postaci Beskiden – Verein.

Drugie Schronisko nad Morskim Okiem. 

W związku z narastającym ruchem turystycznym w okolicach Morskiego Oka, to pierwsze malutkie schronisko nie było w stanie pomieścić wszystkich chętnych odwiedzających. Dlatego w 1887r. podjęto decyzję o budowie drugiego schroniska. Według planu miało być wybudowane jako oddzielny budynek, 10 m od pierwszego schroniska i połączony z nim odkrytym gankiem. Tak też się stało. Schronisko zaczęło działać w 1892r. Niespodziewanie 2 października 1898r.  spłonęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Schronisko było dość dobrze, wysoko ubezpieczone, dlatego w zasadzie od razu przystąpiono do jego odbudowy.

Drugie schronisko nad Morskim Okiem.
Drugie schronisko nad Morskim Okiem.
Trzecie schronisko nad Morskim Okiem.
Zaraz po tym jak spaliło się wcześniejsze schronisko, podjęto decyzję o tym aby tymczasowo zaadaptować na schronisko powozownię, która ocalała z pożaru. Już wcześniej kiedy brakowało miejsc w samym schronisku spali w niej turyści. To tymczasowe schronisko w powozowni działało do 1908r.
Trzecie (tymczasowe) schronisko nad Morskim Okiem.
Trzecie (tymczasowe) schronisko nad Morskim Okiem.

Czwarte schronisko nad Morskim Okiem. 

Do jego budowy przystąpiono w 1907r. a 5 sierpnia 1908r. zostało uroczyście poświęcone i otwarte. Na uroczystości byli m.in.: Jan Kasprowicz z córkami, Władysław Reymont z żoną, Leopold Staff i Mieczysław Karłowicz . Do schroniska można było dojechać omnibusem z Zakopanego. W 1910r. schronisko wyposażono w powozownię, non stop prowadzono tam zresztą jakieś prace, cały czas je remontując i usprawniając.

Czwarte schronisko nad Morskim Okiem.
Czwarte schronisko nad Morskim Okiem.

Pierwsze schronisko w Dolinie Roztoki.

Decyzję o budowie tego schroniska podjęto we wrześniu 1875r. jednak fakt jego otwarcia, ani poświęcenia nie został nigdzie odnotowany. Wydaje się, że schronisko zaczęło działać w 1876r. lub może rok wcześniej. Na pewno w 1876r. już działało. Schronisko działało do 1911r. (było sukcesywnie reperowane, uzupełniano też jego wyposażenie) kiedy to zostało rozebrane, ze względu na zły stan techniczny i wysłużenie.

Pierwsze schronisko w Dolinie Roztoki.
Pierwsze schronisko w Dolinie Roztoki.

Drugie schronisko w Dolinie Roztoki.

Decyzję o jego budowie podjęto od razu po zamknięciu wcześniejszego obiektu i jeszcze w 1911r. rozpoczęto jego budowę. Prace przebiegały bardzo szybko, już w połowie lipca 1912r. mogli z niego korzystać pierwsi turyści. Zasadniczo budowę i wyposażenie obiektu ukończono w 1913r. Czas I wojny światowej był dla schroniska ciężki, ponieważ turystów było b. mało. Po górach wałęsali się dezerterzy oraz złodzieje, którzy kilkakrotnie włamali się i poniszczyli schronisko. Przez kilka lat w schronisku gospodarzył Bartuś Obrochta a następnie jego syn Stanisław. W 1924r. zaczęła się rozbudowa schroniska, która trwała cały następny rok. Zresztą było ono później także cały czas modernizowane np. w latach 30. Doprowadzono prąd, podłączono telefon.

CAM01526
Drugie schronisko w Dolinie Roztoki. Na ganku stoi Bartuś Obrochta.

Trzecie schronisko w Dolinie Roztoki.

Zdjęcie zostało wykonane w 1935r. już po rozbudowie i renowacji schroniska. Dobudowano do niego dwa skrzydła (zachodnie i wschodnie) przez co bardziej się wydłużyło. Zwiększyła się także liczba miejsc noclegowych i ich standard. Zainstalowano tam także centralne ogrzewanie. Tym samym stało się to jedno z nowocześniejszych schronisk w Polsce.

Trzecie schronisko w Dolinie Roztoki.
Trzecie schronisko w Dolinie Roztoki.

Schronisko Henryka Sienkiewicza w Pieninach.

Obiekt ten był w sumie gospodą, bez miejsc do spania. Oddział Pieniński PTT  postawił go w 1907r. na polanie Przechodki Małe. Jednak z czasem został zaadaptowany na schronisko. Składał się z dwóch pomieszczeń z werandą oraz kuchenki i piwnicy. Różne były jego koleje w dalszych latach, ale swoją żywotność zakończył definitywnie w 1938r. kiedy to został wykupiony przez kierownictwo Parku Pienińskiego z zamiarem likwidacji.

Schronisko im. Henryka Sienkiewicza.
Schronisko im. Henryka Sienkiewicza.

Schronisko Śląskie w Sromowcach Niżnych.

W 1928r. Komisja Turystyczna Województwa Śląskiego zakupiła u podnóża Trzech Koron w Sromowcach Niżnych działkę pod budowę własnego schroniska. Budowę rozpoczęto w 1929r. i już rok później schronisko rozpoczęło swoją działalność. To był bardzo duży (4 kondygnacjie, 20 pokoi, 80 łóżek+30 rezerwowych, 2 sale noclegowe). PTT, wsparło budowę tego obiektu, dzięki czemu miał tam 10 swoich łóżek. Schronisko obsługiwało głównie wycieczki szkolne, ale jak były miejsca także turystów indywidualnych.W czasie okupacji budynek został zajęty przez Grenzschutz i dzięki temu uniknął zburzenia i dewastacji. Istnieje do dziś – mocno zmieniony, ale zachował swój styl- obecnie to schronisko Trzy Korony.

Chata Śląska (Dom Śląski) u podnóża Trzech Koron.
Chata Śląska (Dom Śląski) u podnóża Trzech Koron.

Schronisko PTT na Piaskach.

To schronisko zostało uruchomione przez PTT, w Szczawnicy. Mieściło się w prymitywnej wiejskiej chacie, chociaż był wyremontowany i zaadaptowany na schronisko to od początku pomyślany został jako „tymczasowe” schronisko. Kiedy rozpoczęto budowę schroniska na Przehybie, ten budynek odsprzedano, a cały jego inwentarz przeniesiono na Przehybę. Obiekt przetrwał do 1945r. a wkrótce potem został rozebrany.

Schronisko na Piaskach w Szczawnicy.
Schronisko na Piaskach w Szczawnicy.

Schronisko PTT na Stożku (Beskid Śląski). 

Budowa tego schroniska rozpoczęła się 30.05.1920r. Budowa była prowadzona w dość ciężkich warunkach finansowych, głównie ze środków własnych (dzięki ofiarności członków PTT). Własnoręcznie też wnosili materiały budowlane na Stożek. Budowę udało się ukończyć 9 lipca 1922r. Było systematycznie urządzane, dokupowano do niego sprzęty, w 1927r. uzyskało połączenie telefoniczne. W czasie wojny to schronisko było nazywane „gniazdem Hitlerjugend”, ponieważ regularnie odbywały tam się ich obozy. Schronisko przetrwało wojnę, choć zostało ogołocone ze wszystkich sprzętów i dość zniszczone.
Schronisko na Stożku (Beskid Śląski).
Schronisko na Stożku (Beskid Śląski).

Schronisko PTT pod Baranią Górą (Beskid Śląski).

W 1924r. Górnośląski Oddział PTT, zwrócił uwagę na piękny zameczek myśliwski arcyksięcia Fryderyka Habsburga na Przysłopie pod Baranią Górą. Zameczek został wybudowany w tyrolskim stylu pod koniec 19w. Uroczyste otwarcie tego schroniska nastąpiło 15 lipca 1925r. Schronisko działało do wybuchu wojny, było modernizowane, rozwijane. Przetrwało wojnę.

Schronisko pod Baranią  Górą (Beskid Śląski).
Schronisko pod Baranią Górą (Beskid Śląski).

Schronisko na Równicy (Beskid Śląski).

Schronisko na Równicy  powstało w 1923r. Zostało wybudowane przez niemieckie Towarzystwo Touristenverein, a w 1926r. wykupione przez Górnośląski Odział PTT. Wiosną 1926r. przystąpiono do jego przebudowy, właściwie to wybudowania zupełnie innego obiektu. Na tym zdjęciu jest to pierwsze postawione jeszcze przez Niemców schronisko.

Pierwsze schronisko na Równicy, to wybudowane jeszcze przez Niemców.
Pierwsze schronisko na Równicy, to wybudowane jeszcze przez Niemców, poł. lat 20.
Nowe schronisko na Równicy, wybudowane już przez Polaków.
Nowe schronisko na Równicy, wybudowane już przez Polaków, koniec lat 30.

Schronisko na Soszowie (prywatny obiekt Pawła Poloka). 

To schronisko powstało w 1932r. między Małym a Wielkim Soszowem. Posiadało 40 miejsc noclegowych. Najpierw prowadził je Paweł Polok, potem Jego córka Anna, z mężem.

Prywatne schronisko Pawła Poloka, w I poł. lat 30. (zaraz po wybudowaniu).
Prywatne schronisko Pawła Poloka, w I poł. lat 30. (zaraz po wybudowaniu).

Wkrótce po wybuchu wojny jej mąż został skierowany na roboty przymusowe do Niemiec, co wykorzystał zabrzański oddział BV, który wymógł na Annie zgodę na dzierżawę obiektu. Niemcom nie udało się jednak go przejąć. W 1944r. powrócił mąż Anny. Powołano go następnie do Wermachtu, skąd uciekł i powrócił na Soszów gdzie ukrywał się do końca wojny. Budynek szczęśliwie doczekał wyzwolenia.

Schronisko na Soszowie w II poł. lat 30.
Schronisko na Soszowie w II poł. lat 30.

Schronisko PTT  na Leskowcu (Beskid Mały). 

Schronisko to zostało wybudowane przez Oddział Babiogórski, Koło w Wadowicach PTT, które od początku swojego istnienia chciało mieć swoje schronisko we wschodniej części Beskidu Małego. Schronisko było gotowe 1 grudnia 1932r. Był  to drewniany budynek na podmurówce, z 18 miejscami noclegowymi na łóżkach i rezerwowymi na siennikach na podłodze. Otoczenie schroniska zostało bardzo ładnie zagospodarowane; ogrodzony teren, altanka oraz pomieszczenie gospodarcze. Schronisko otwarto 3 września 1933r. Przetrwało wojnę.

Schronisko na Leskowcu w 1938r. Z laską stoi Mieczysław Orłowicz.
Schronisko na Leskowcu w 1938r. Z laską stoi Mieczysław Orłowicz.

Schronisko na Pilsku (Beskid Żywiecki).

Schronisko zostało oddane do użytku 20 lipca 1930r. na otwarciu (hucznym) było 1500 osób. Historia tego schroniska jest bardzo długa tzn, obfita, ponieważ non stop coś w nim robiono, modernizowano, ale do wybuchu wojny działało non stop. Przetrwało wojnę, choć zostało rozszabrowane, mimo wszystko jednak sam budynek bardzo nie ucierpiał.

Schronisko na Pilsku w latach 30.
Schronisko na Pilsku w latach 30.

Schronisko na Lipowskiej (Beskid Żywiecki).

To schronisko należało do niemieckiej Beskiden Verein (Towarzystwo Beskidzkie). Była to organizacja, która zajmowała się propagowaniem turystyki na terenach zachodnich (obecnie należących do Polski) w Beskidach. Ta organizacja oprócz budowy schronisk, zajmowała się także znakowaniem szlaków, wydawaniem publikacji górskich itp. Przygotowania do budowy tego schroniska rozpoczęły się potajemnie, a potem towarzyszyły mu protesty ze strony PTT. Pierwszych turystów zaczęto przyjmować na przełomie 1931/1932r. chociaż budynek nie był jeszcze skończony. Później systematycznie go remontowano i meblowano. Budynek przetrwał wojnę.

Schronisko na Hali Lipowskiej pod koniec lat 30.
Schronisko na Hali Lipowskiej pod koniec lat 30.

Schronisko na Rysiance (Beskid Żywiecki).

To schronisko miało spore problemy z początkiem budowy ze względu na skąpe fundusze i zawiłości formalne. Obiekt został otwarty na krótko przed wojną 16 maja 1937r. Przetrwał wojenną pożogę. W takcie wojny urządzano w nim obozy rekreacyjne dla żołnierzy Wermachtu.

Schronisko na hali Rysianka w 1938r.
Schronisko na hali Rysianka w 1938r.

Schronisko PTT na Policy (Beskid Żywiecki).

Schronisko rozpoczęło działalność 16 grudnia 1935r. Nie był to duży obiekt, posiadał łącznie 16 miejsc noclegowych. Po wybuchu wojny długi czas schronisko stało puste, zupełnie splądrowane wewnątrz, bez szyb i klamek. Okupanci wyremontowali go i podłączyli telefon. Od tego momentu był to posterunek Grenzchutzu. W 1944r.; (14 października) budynek został podpalony przez Niemców, w czasie wielkiej akcji wymierzonej przeciw oddziałom partyzanckim – doszczętnie spłonął.

CAM01604
Schronisko na Policy.
Schronisko na Policy.
Schronisko na Policy.

Schronisko PTT na Turbaczu (Gorce).  

Pierwsze schronisko w Gorcach powstało stosunkowo późno – nawet bardzo późno, bo dopiero 13 września 1925r. i było to właśnie to pierwsze drewniane schronisko na Turbaczu. Przed I wojną światową nie było w tym paśmie żadnego obiektu. Już w 1931r. zaczęto myśleć o jego modernizacji, którą zresztą stopniowo przeprowadzano. Zakupiono dodatkowych 30 łóżek, pomieszczenie służące za kuchnię przerobiono na jadalnię. Niestety w 1933r. schronisko doszczętnie spłonęło. Nowe schronisko zaczęło powstawać w zasadzie od razu. I już w 1936r. ukończono jego całość. Było tam radio, biblioteczka, piecyki. Łącznie było 70 miejsc noclegowych, ale ponieważ było to bardzo popularne miejsce wiele osób spało na siennikach na podłodze.

Schronisko zostało podczas wojny podpalone w 1943r. przez partyzantów, ponieważ coraz częściej gościli w nim niemieccy żołnierze, którzy obserwowali okolicę.

CAM01607
Pierwsze Schronisko na Turbaczu.
CAM01610
Nowe (obudowane po pożarze) schronisko na Turbaczu. Z laską siedzi M. Orłowicz. On był wszędzie 🙂

Schronisko PTT na Luboniu Wielkim (Gorce).

To schronisko powstało z inicjatywy Oddziału PTT w Rabce w 1928r. Jego budowę rozpoczęto 1930r. Otwarto go, rok później, w 1931r. Działał w nim bufet, było 12 łóżek i 6 sienników. W czasie wojny schronisko działało no stop i był to jeden z nielicznych obiektów, który z wojennej pożogi wyszedł bez szwanku.

Schronisko na Luboniu Wielkim.
Schronisko na Luboniu Wielkim.

Schronisko PTT na Jaworzynie Krynickiej (Beskid Sądecki).

Schronisko zostało uruchomione w 1934r. Dysponowało 60 łóżkami (30 na łóżkach+30 na siennikach). To miejsce cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, nocowało w nim bardzo dużo turystów. Spłonęło podczas wojny w 1944r. podpalone przez Niemców.

Schronisko na Jaworzynie Krynickiej
Schronisko na Jaworzynie Krynickiej

Schronisko na Przehybie (Beskid Sądecki).

Zostało oddane do użytku w 1937r. (przełom listopada i grudnia). To schronisko od początku miało ogromne problemy finansowe, ale było powoli modernizowane, działało w czasie wojny, ale zostało w 1944r. podpalone przez Niemców.

Schronisko na Przehybie (Beskid Sądecki).
Schronisko na Przehybie (Beskid Sądecki).

Pierwotnie zdjęcia pochodzą z wielu różnych źródeł w większości
z czasopism przedwojennych, w szczególności z Pamiętników Towarzystwa Tatrzańskiego są to zdjęcia, ryciny i obrazki publikowane w tym czasopiśmie.
Te, które tutaj umieściłam znalazłam w książce Ryszarda Bogdziewicza „Schroniska górskie od Beskidu Śląskiego do Czarnohory w latach 1874-1945”.

Rozbójnicy bieszczadzcy cz. 1

„Panowie, panowie, będziecie panami ale nie będziecie przewodzić nad nami,
Panowie, panowie, będziecie panami ale nie będziecie przewodzić nad góralami”. *

Legendy i opowieści o zbójnikach rozpalają wyobraźnię  i przywodzą na myśl romantyczny wizerunek wyjętego spod prawa rozbójnika, co to zabiera bogatym i daje biednym. Wizerunek ludowego bohatera ukrywającego się w górach, wolnego ducha, który zawsze umyka przed zasadzkami. Wizerunek przystojnego rzezimieszka, którego wszystkie panny kochają. Gdzie jest prawda? I czy w ogóle, choć po części, jest to prawda?

„Janosik ze zbójnikami”. Drzeworyt na papierze, ręcznie kolorowany, odbita z deski, wykonana przez Jana Hryńkowskiego ok. 1918r. na podstawie zniszczonego oryginału z 19w.

A więc kiedy?  Zbójcy bieszczadzcy uprawiali swój proceder przeszło 450 lat.
W szczególności można ich było napotkać na terenach ZIEMI SANOCKIEJ od końca 14w. do I połowy 19w. Kiedy tereny Ziemi Sanockiej dostały się pod zabór austriacki (po pierwszym rozbiorze Polski 1772 r.) zaczęło się zorganizowane i systematyczne tępienie zbójników. Ostatecznie wyginęli, zostali złapani, bądź zaprzestali swojego procederu po Wiośnie Ludów i pacyfikacji lasów granicznego pasa Karpat w 1850r. Najkrócej można więc powiedzieć, że bieszczadzcy zbóje działali w okresie staropolskim, czyli mniej więcej w latach 1350 do 1772 r. Po roku 1772 następuje już powolny zmierzch ery zbójeckiej w Bieszczadach.

Gdzie dokładnie? Jak już zostało powiedziane zbójnicy działali na Ziemi Sanockiej, na terenie której znajdowały się Bieszczady. Południowa granica Ziemi Sanockiej była jednocześnie granicą Polski i Węgier. Biegła ona głównym grzbietem Karpat od Przełęczy Dukielskiej (na zachodzie) poprzez Przełęcz Użocką (na wschodzie, obecnie Ukraina) do źródeł Sanu. Pokazuje to mapka pod wpisem.Ten odcinek granicy Polsko-Węgierskiej nie uległ zmianie przez całe wieki aż do pierwszego rozbioru Polski. Gdyby chcieć to przełożyć na dzisiejsze realia to Ziemia Sanocka obejmowała mniej więcej teren całych obecnych Bieszczadów (z małymi różnicami) oraz skrawek Ukrainy w okolicach obecnej Przełęczy Użockiej czyli jakieś 10-20 km dalej na wschód za granicą Polską w okolicach Wołosatego.

Ziemia Sanocka.
Granice Ziemi Sanockiej.

Ziemia Sanocka na zachodzie graniczyła z Województwem Krakowskim i biegła pasmem Beskidu Niskiego.
*Granica południowa (najbardziej wyraźna i najbardziej stała) była jednocześnie granicą Polski i Węgier. Biegła głównym grzbietem Karpat, aż do Przełęczy Użockiej (10-20 km na wchód, za obecną granicą Polsko – Ukraińską na przełęczy Bukowskiej), zakręcając na wschodzie do źródeł sanu.
*Na wschodzie przylegała do Ziemi Przemyskiej
*U góry zaś, powiedźmy na północnym – zachodzie sąsiadowała z Województwem Sandomierskim.
GRANICE ZIEMI SANOCKIEJ ZOSTAŁY NANIESIONE NA WSPÓŁCZESNĄ MAPĘ.

Ziemia Sanocka wchodziła w skład województwa ruskiego, którego stolicą był Lwów.

Całe województwo ruskie składało się z :
– ziemi sanockiej
– ziemi przemyskiej – obecne okolice Przemyśla, Jarosławia, Łańcuta oraz część ziem na Ukrainie,
– ziemi lwowskiej – obecnie Ukraina,
– ziemi halickiej – obecnie Ukraina,
– ziemi chełmskiej – obecnie część województwa lubelskiego; Chełm, Zamość, Hrubieszów.

Każda z tych ziem była odrębną jednostką administracyjną, która posiadała swojego starostę sprawującego władzę w imieniu króla.

I RP (podział na województwa)
I RP (podział na województwa)

Nas najbardziej interesuje Ziemia Sanocka, ponieważ to w jej granicach leżały prawie całe Bieszczady, a co za tym idzie to tutaj najczęściej spotykano zbójników.
Położenie Ziemi Sanockiej było specyficzne, znajdowała się bowiem na styku dwóch państw: Polski i Węgier oraz na styku trzech kultur: polskiej, węgierskiej i ruskiej. Dodatkowo przez te ziemie przechodziło 6 dużych szlaków handlowych (między Polską, Węgrami a Rusią) oraz kilka mniejszych (między poszczególnymi miejscowościami Ziemi Sanockiej). Stan ówczesnych dróg nie był najlepszy, pogarszał się jeszcze po obfitych deszczach oraz na wiosnę kiedy topniały śniegi. Drogami poruszali się głównie kupcy oraz szlachta. Mimo ciężkich warunków handel kwitł w najlepsze, a najbardziej ożywione kontakty utrzymywano z Węgrami. Najbardziej prężnym ośrodkiem w tamtych czasach był Sanok do którego obowiązkowo zjeżdżali wszyscy kupcy. Okazją do wymiany lub sprzedaży towarów (oprócz regularnego handlu) były jarmarki, które pełniły funkcję informacyjną i rozrywkową. Jarmarki odbywały się w Sanoku, Krośnie, Rymanowie i Lesku
3 razy w roku, a w Dynowie 2 razy w roku i trwały ok. 2 tygodni. Tereny o których mowa porastała prastara karpacka puszcza, było to więc miejsce bardzo gęsto zalesione i w dużej mierze bezludne.

Ludność ziemi sanockiej stanowiły 4 stany:
– szlachecki,
– duchowny,
– mieszczański,
– chłopski.

Najzamożniejsza i najbardziej wpływowa była oczywiście szlachta i duchowieństwo katolickie. Mieszczanie na ogół byli ubodzy, poza nielicznymi przykładami patrycjuszy, którym udało się zgromadzić majątek. Podstawowym źródłem dochodu był handel i rzemiosło oraz uprawa roli. Wiemy np. że w Sanoku istniały cechy: szewców, rybaków, garncarzy, karczmarzy, piekarzy, tkaczy. Mieszczanie handlowali więc głównie rękodziełem, które sami wyprodukowali.
Dla naszego tematu zbójników najbardziej interesująca jest jednak ludność wiejska czyli: kmiecie, komornicy, zagrodnicy i ludzie luźni.
Najwyżej w chłopskiej hierarchii byli KMIECIE. Pełnili oni często rolę sołtysów. Posiadali też duże najczęściej jednołanowe gospodarstwa z których uzyskiwali wystarczający dochód by żyć w miarę dostatnio. Finansowo nie różnili się znacznie od mieszczan, a często wiodło im się nawet lepiej. W niektórych wsiach mogli dzierżawić młyny, karczmy lub gospody. Na swoich gospodarstwach zatrudniali służbę i mieli opinię dość zamożnych. W zależności od okresu, gospodarstwa kmieci zajmowały od 72% do nawet 93% wszystkich gospodarstw wiejskich w Ziemi Sanockiej. Zobowiązani byli odrabiać pańszczyznę (1 dzień w tygodniu), płacić czynsz oraz składać daniny w naturze.
Drugą grupą ludności wiejskiej byli ZAGRODNICY. Ich nazwa wywodzi się stąd, iż posiadali zagrodę (chata z małym podwórkiem i zabudowaniami gospodarczymi), mogli również posiadać ogród i mały skrawek pola. Jego wielkość nie była duża najwyżej kilka mórg. Jednak nawet ten mały skrawek ziemi nie zawsze starczał im na utrzymanie, dlatego dodatkowo trudnili się rzemiosłem, które nie rzadko było ich głównym źródłem utrzymania. Na ziemiach sanockich, w rejonach górskich głównym źródłem dochodu była hodowla i wypas owiec i wołów oraz gospodarka leśna tj. zwózka drewna, jego przeróbka w tartakach, oraz wypalanie węgla drzewnego. Dodatkowo korzystano
z rybołówstwa i łowiectwa. To ziemia dawała ludziom życie, współistnieli z nią, zjednoczeni z cyklem pór roku.
Niżsi w hierarchii byli KOMORNICY nie posiadali oni nawet własnych chałup i zamieszkiwali w domach bogatszych gospodarzy. Za to mieszkanie odpłacali pracą, lub oddawali część zarobku. Komornicy byli zwolnieni od opłat na rzecz pana, mogli być wykorzystywani do prac na folwarku.
Najbiedniejsi byli jednak LUDZIE LUŹNI. Pod tym pojęciem kryje się grupa mieszkańców wsi, którzy nie posiadali żadnego majątku. Trudno ich czasem odróżnić od komorników (granica między tymi kategoriami ludności jest bardzo płynna). Dużo czasu poświęcali na przemieszczanie się i poszukiwanie pracy (szczególnie w miastach) budziło to niezadowolenie szlachty, której ciągle brakowało rąk do pracy na folwarku. Próbowała zabronić przyjmowania ich do pracy w miastach a także wysoko opodatkować. Często przemieszczali się od wsi do wsi i podejmowali pracę tylko za wyżywienie i dach nad głową. Jak łatwo się domyśleć najcięższe były dla nich górskie zimy z siarczystym mrozem.
Życie codzienne wsi oparte było na pracy, na walce o przeżycie. Szlachta i duchowieństwo żywiło przekonanie, że chłopi stworzeni są do cepów i sierpów. Powszechnie popierano pogląd, że chłopi nie powinni zajmować się sprawami publicznymi tylko pracować na roli. Byli praktycznie przywiązani do ziemi. Nie wolno im było opuszczać wsi, tylko jeden chłop w roku mógł opuścić wieś oraz tylko jeden przedstawiciel rodziny chłopskiej mógł zmienić zawód
i przenieść się do miasta (jeśli był to jedynak musiał pozostać na wsi). Chłopi żyli w nędzy i poczuci krzywdy oraz niesprawiedliwości.

Najkrócej jak tylko się dało, starałam się opisać tło społeczne okresu staropolskiego na ziemiach sanockich. Pominęłam istotne kwestie np. wykształcenia czy wyznania. Nie da się napisać o wszystkim choć jest to bardzo ciekawe.
Opowiedziałam tylko o tym, co jest moim zdaniem kluczowe dla zrozumienia procederu zbójnictwa.
Następny wpis będzie dotyczył konkretnie samych zbójników.


Cytat z początku tekstu, to fragment chłopskiej pieśni buntu Z batogami na panów, która była śpiewana również przez zbójników.
Pisząc ten tekst korzystałam z książek:
– Stanisław Orłowski „Tołhaje czyli zbóje w Bieszczadach”,
– Robert Bańkosz „Straszliwi zbójnicy z Bieszczadów i okolic”.
– mapy które dodałam pochodzą z Wikipedii

Rozbójnicy bieszczadzcy cz. 2

„Panowie, panowie, będziecie panami ale nie będziecie przewodzić nad nami,
Panowie, panowie, będziecie panami ale nie będziecie przewodzić nad góralami”. *

Chodząc po polskich i ukraińskich Karpatach w uszach dźwięczały mi zawsze przeczytane legendy o zbójnikach. Miałam świadomość, że 200, 300, 400 lat temu te tereny były ich królestwem. Być może nieświadoma tego mijałam ich kryjówki, być może spałam na tych samych polanach. W dzisiejszym wpisie skonfrontujemy przeczytane legendy z prawdą historyczną.

Zbójnik bieszczadzki w stroju paradnym.
Zbójnik bieszczadzki w stroju paradnym.

Zbójnicy, beskidnicy, tołhaje, rozbójnicy – to tylko cztery z kilkunastu nazw jakimi byli określani nasi bohaterowie. Będę tych nazw używać zamiennie, zaznaczę tylko, że tołhaje to zbójnicy węgierscy, którzy grasowali w Polsce, po naszej stronie Karpat. Beskidnicy w większości wywodzili się z ludności wiejskiej, zdecydowaną większość stanowili biedni chłopi, byli wśród nich także (choć w mniejszej części) mieszczanie, a nawet drobna zubożała szlachta. Rozbojem trudnili się także ludzie luźni, którzy nie mieli stałego miejsca zamieszkania, stałej pracy, ot wędrowali od wsi do wsi w poszukiwaniu jedzenia i przygód. Pewną cześć zbójników stanowili też ścigani przez prawo przestępcy, ukrywający się na krańcach Rzeczypospolitej. Byli to ludzie różnej narodowości, wszystkich nacji, które zamieszkiwały Ziemię Sanocką czyli: Polacy, Węgrzy, Cygani, Żydzi. Po południowej stronie Karpat, na Węgrzech sprawa wyglądała dokładnie tak samo.

Należy raz na zawsze skończyć (niestety) z romantycznym mitem o zbójnikach co to rabują bogatych i dają biednym. Nie ma to niestety potwierdzenia w żadnych faktach, natomiast dokumenty sądowe, oraz akta procesowe, nie zostawiają złudzeń. Beskidnicy byli po prostu zwykłymi złodziejami, którzy okradali wszystkich, którzy posiadali jakieś rzeczy wartościowe – także chłopów. Byli to ludzie, którzy podjęli w pewnym momencie życia decyzję, że będą żyć z rozboju i kradzieży. Motywacje tej decyzji były różne, najczęściej bieda, nędza, głód i ucisk panów. Nie zmienia to jednak faktu, że weszli na drogę przestępstwa.

Zdecydowana większość zbójników mieszkała w górskich wsiach. Ponieważ w większości byli to chłopi, zajmowali się na co dzień uprawą roli. Po podjęciu decyzji o zbójowaniu na czas przynależności do band opuszczali swoje domy i żyli w ukryciu.

Od wiosny do późnej jesieni ukrywali się w górach, w lasach
w jaskiniach, potem zaś ukrywali się u znajomych, u kochanek, wszędzie tam gdzie mogli czuć się bezpiecznie. W domach pojawiali się bardzo rzadko, albo nawet wcale, ponieważ dobrze wiedzieli, że to najpierw tam będą ich szukać straże. Decydując się na zbójnickie życie mężczyźni wiedzieli, że będą musieli trzymać się z daleka od rodzinnych domów, a nawet wsi. Najbliższa rodzina rzadko kiedy znała miejsce pobytu zbójnikai dopóki na stałe nie zaprzestał tego procederu raczej nie mieli ze sobą kontaktu. Żonaci beskidnicy czasami spotykali się ze swoimi żonami tylko na potajemnych schadzkach, w konspiracjiu zaufanych znajomych.

Zbójnik w stroju paradnym
Zbójnik w stroju paradnym.

Zbójnictwem zajmowali się także młodzi chłopcy. Czasami zdarzało się, że w jednej bandzie był ojciec z kilkoma synami. Ze zdobytych przez nich pieniędzy korzystała cała reszta rodziny. Zwłaszcza młodzi chłopcy podejmując decyzję o zbójowaniu liczyli się z tym, że już nigdy mogą nie wrócić do domu.  Beskidnicy mieli swoje kochanki, którymi były młode dziewczęta wiejskie, mieszkające w swoich rodzinnych domach, gdzie potajemnie, odwiedzali je kochankowie z lasu. Podobnie jak członkowie bandy składały one przysięgę o zachowaniu tajemnicy i wierności. Młode dziewczęta wiejskie wynosiły w pole lub do lasu pożywienie dla zbójników, pomagały ukrywać zrabowane przedmioty, bawiły się z nimi w karczmach.

Można powiedzieć, że zbójnicy działali według 3 schematów. Zorganizowane, wieloosobowe napady na dwory i plebanie, napady na gospodarstwa chłopskie oraz rabunki na drogach.

Przy tych pierwszych działano w grupach kilkunastu lub kilkudziesięciu osobowych. Było to konieczne ponieważ dwory i plebanie były bardzo dobrze strzeżone przez służbę. Najważniejszy był sam moment ataku z zaskoczenia. Akcje odbywały się szybko i sprawnie aby nie zdążono zaalarmować sąsiadów. Zbójcy lubili napadać na bogatych panów i duchowieństwo, ponieważ doznawali od nich codziennie krzywd. Kiedy któryś z dowódców (hetman) organizował jakąś większą zasadzkę i potrzebował dużą ilość ludzi to jeden drugiemu dawał poręczenie i przyprowadzał kompanów w umówione miejsce. Beskidnicy działali na ogromnym obszarze, co pozwalało im umiejętnie zacierać za sobą ślady i w obcych sobie stronach łatwiej spieniężyć łupy. Wyznawano wtedy zasadę, że ze względów bezpieczeństwa nie rabuje się u siebie ani swoich.
W Polsce napadów dokonywali węgierscy zbójnicy tołhaje, na Węgrzech zaś Polacy. Ponieważ po obu stronach Karpat mówiono tym samym językiem zbójnicy znali się ze sobą i potrafili się porozumieć. Na przeprowadzenie akcji ( nawet drobniejszych) zbójnicy udawali się nawet kilkadziesiąt kilometrów za granicę. Z łatwością mogli dotrzeć więc na tereny dzisiejszych Bieszczadów Wschodnich, Gorganów czy Czarnohory (obecna Ukraina). Tereny te znali wyśmienicie i swoje sprawdzone kryjówki, w tych bezludnych lasach. Mniejsze grupy watażków dokonywały drobnych kradzieży w domach bogatych chłopów. Najczęściej wtedy zabierano odzież, żywność, konie, krowy, owce, jeżeli się udało to pieniądze i kosztowności. W kilkuosobowych grupach zbójowano także na drogach
i szlakach handlowych, gdzie okradano przejezdnych kupcówi pieszych. Dla takich ludzi beskidnicy stanowili ogromne niebezpieczeństwo, ponieważ napadniętym ucieczkę uniemożliwiał zły stan dróg. Ciężkie wozy obciążone towarami nie mogły poruszać się zbyt szybko, a kupców nie zdołały obronić nawet liczne straże. Aktywność beskidników wzrastała zawsze w okresie jarmarków.
Ze względu na specyficzny sposób życia ubiór codzienny niewiele różnił się od codziennego stroju chłopskiego. Nie mogło być zresztą inaczej, ponieważ zbójnicy byli przecież non stop poszukiwani, musieli więc jak najlepiej wtopić się w tłum.

zbójnik8
Zbójnik podczas zabawy.

Bogate, zdobione stroje zakładano okazjonalnie podczas udawania się na rozbój. Stroje były bardzo wartościowe i dlatego bardzo o nie dbano. Cechą wspólną wszystkich strojów zbójnickich były kapelusze, płócienne koszule z szerokimi rękawami oraz obcisłe spodnie z szerokimi pasami chroniącymi brzuch. Różnice były widoczne tylko w szczegółach takich jak zdobienia czy kolorystyka.
Zbójnictwo w Karpatach przyjmowało czasami naprawdę krwawe oblicze. W 1615r. beskidnicy całkowicie spalili wieś Moczarne koło Wetliny, paląc kilkanaście chłopskich domów. Podobnie w Dźwiniczu w 1631r. spalili kościół i 20 zagród chłopskich, kradnąc 100 sztuk bydła ze wsi.
W 1665r. doszło do spalenia 4 wsi przy granicy Polsko-Węgierskiej: Prełuk, Duszatyna, Roztoki i Mikowa. Podobne najazdy na wsie i miasteczka miały miejsce także w Rymanowie, Humniskach, Ustrzykach Dolnych.

Zbójnicy bieszczadzcy
Zbójnik bieszczadzki w paradnym stroju.

Zbójnicy niestety nie byli ludowymi, romantycznymi bohaterami, tylko zwykłymi bandytami i złodziejami. Najwięcej informacji o ich działalności przynoszą nam niestety kroniki sądowe i akta procesowe. Wbrew powszechnej opinii nie kochano ich i nie szanowano. Miejscowa ludność starała się utrzymywać z nimi poprawne relacje, dla własnego bezpieczeństwa. Zbójnicy nie występowali bezpośrednio przeciwko władzy lub feudałom lecz żyli z kradzieży i rabowali wszystkich ludzi posiadających jakiś majątek.

Niestety rzeczywistość nie jest tak barwna i niewinna jak legendy o zbójnikach. Szkoda! Sama wolałabym, aby było inaczej.

Elementy wyposażenia zbójnika.
Kierpce.
zbójnik5
Broń zbójnicka.
Pas zbójnicki.
Pas zbójnicki.

Cytat z początku tekstu, to fragment chłopskiej pieśni buntu Z batogami na panów, która była śpiewana również przez zbójników.
Pisząc ten tekst korzystałam z książek:
– Stanisław Orłowski „Tołhaje czyli zbóje w Bieszczadach”,
– Robert Bańkosz „Straszliwi zbójnicy z Bieszczadów i okolic”.
– rysunki, które dodałam są Autorstwa Adama Przybysza, sanockiego artysty, miłośnika Bieszczadów, członka Stowarzyszenia „Karpaty”.
Na zakończenie polecam książkę Andrzeja Potockiego
„Księga legend i opowieści bieszczadzkich”, gdzie znajdziecie” m.in. 27 legend o zbójnikach karpacki z Polski i Węgier